Przedostatni mecz sezonu to zarazem ostatni wyjazd - do odległych Zygier. Jako, że na jesień przegraliśmy z Pisią w bardzo słabym stylu, liczyliśmy na zrewanżowanie się gospodarzom. Na mecz pojechaliśmy w okrojonym, 14-osobowym składzie. Z konieczności w środku pola zagrał nasz najlepszy strzelec - Artur Witczański, którego obowiązki z przodu przejęli wspólnie Łukasz Mielczarek i Wiktor Uciński. Na ławce pozostali jedynie Konrad Bednarek, Jakub Ochocki i Piotr Ławniczek.
Mecz był rozgrywany na boisku przypominającym pole wypalonej trawy - do twardej płyty doszła bardzo sucha murawa. Nie pomagało to w kontroli nad piłką i konstruowaniu akcji, przez co mecz był bardzo chaotyczny i toczył się raczej wymianą długich podań. Już w 11. minucie na prowadzenie wyszli gospodarze, kiedy to zupełnie odpuszczony w polu karnym ich skrzydłowy zdążył opanować piłkę, minął Bartka Cajglera i mocnym strzałem pod poprzeczkę pokonał Jakuba Matusiaka. Poza bramką, drużyna z Zygier miała 2-3 niezłe sytuacje, ale pewnie w bramce interweniował Matusiak. My z kolei najgroźniejszą sytuację stworzyliśmy po strzale z rzutu wolnego Łukasza Walewacza, kiedy to piłka nieznacznie minęła słupek bramki rywali. W 35. minucie doszło do groźnego zdarzenia w naszym polu karnym - interweniujący Witczański wpadł na twarz Cajglera, którego momentalnie zamroczyło. W jego miejsce od razu został wprowadzony Ławniczek, a Bartek powoli dochodził do siebie przez resztę spotkania. Warto podkreślić postawę fair drużyny gospodarzy - zderzający się zawodnicy odsłonili piłkarzowi Pisi światło bramki, a ten mimo dogodnej sytuacji zdecydował się przerwać grę wybijając piłkę na aut. Niejeden zawodnik uderzałby na bramkę - czapki z głów! Do przerwy 1:0 dla Zygier.
Druga połowa to nieco żywsze 45 minut w naszym wykonaniu, a i gospodarze przestali sobie stwarzać groźne sytuacje. Długo jednak nie mogliśmy przebić się przez szyki rywala. W 65. minucie na boisku pojawił się Ochocki za Wiktora Ucińskiego, a w 80. minucie w miejsce Walewacza na pozycję napastnika pojawił się Bednarek. I to on już dwie minuty później stanął przed świetną sytuacją - prawą stroną przedarł się Witczański, dograł piłkę wzdłuż bramki, w którą nie trafił kolejno Mielczarek i obrońca rywali, a podskakującą na nierównej murawie piłkę nakrył dopiero Konrad, który uderzył jednak wprost w bramkarza. Ten jednak interweniując odbił piłkę od słupka, która następnie zatrzymała się tuż przed linią i otworzyła szansę na bramkę Mielczarkowi. Bramkarz co prawda znów interweniował, ale było to już kilkanaście centymetrów za linią bramkową, co czujnie wypatrzył sędzia asystent. Do końca meczu wynik nie uległ już zmianie i wydaje się, że remis 1:1 jest sprawiedliwym rezultatem - w pierwszej połowie lepsze wrażenie sprawiała Pisia, a w drugiej Hetman.
Ostatni mecz sezonu już w sobotę o 17:00 w Ruścu z LKS Pyszków. Serdecznie zapraszamy!